Młodzież z subkultury emo pisze mroczne wiersze, "Kicie" chwalą się manikiurem, "Głąby" prężą muskuły. W to oko cyklonu trafia Nowa. "Jak tam? Rozszyfrowaliście wszystkich?" - możemy powtórzyć za bohaterką. "Mamy ich poukładanych w swoich szufladach?" I znowu wtórujemy autorce: życie to nie jest amerykański film. Obecność rozmaitych młodzieżowych, rywalizujących ze sobą "kast" być może jest atrakcyjne na dużym ekranie i na scenie, ale tak naprawdę nastolatki przypominają siebie nawzajem bardziej, niż im się wydaje. Każde z nich w różny sposób próbuje zamaskować swój smutek i poczucie wyobcowania.
Autorka, tworząc historię wyszydzanej przez rówieśników Nowej, nie rości sobie prawa do rzetelnego opisu środowiska współczesnych nastolatków, a w szczególności kodów i symboli, jakimi się posługują. Prześluga sugeruje, by aktorzy w pewnym momencie wyszli z roli: "Nie bardzo wiemy, jak się do was mówi, coś tam pamiętamy z naszej młodości, ale pewnie jesteśmy mocno do tyłu". To prawda - fantazję o świecie młodych ludzi tworzą dorośli, którzy "kręcą te wszystkie zajebiste filmy i piszą książki i sztuki o nas. O NAS. DLA NAS. My nie, my przecież nie jesteśmy dorośli. To ONI próbują wmówić nam, jacy jesteśmy i jacy mamy być. Jak się ubierać, żeby być piękną. Jak się rozbierać, żeby być popularną [...]".
Dlatego autorka konsekwentnie zdziera warstwę stereotypu i tym samym odczarowuje swoje postaci. Kicie, czyli wystrojone i niezbyt rozgarnięte dziewczyny, tak naprawdę maskują swoje kompleksy na punkcie wyglądu, kładąc codziennie kilka warstw makijażu. Głąby, klasowe osiłki, są nauczeni tego, że na problemy odpowiada się przemocą - takie sceny obserwują codziennie w swoich domach rodzinnych. Grzeczna siedzi z nosem w książkach, bo wie, że to jedyny sposób, by wyrwać się z domu pełnego przemocy. A Bestia? Bestia nagrywa upokarzające filmiki ze swoimi rówieśnikami w roli głównej. Ot, choćby Nową, która w ramach kary czyści lepiące się od brudu wyposażenie stołówki.
Ale to nie Bestia okazuje się antybohaterem. Choć jego działania są wątpliwe etycznie, on tylko "dokumentuje rzeczywistość". A taką rzeczywistość - niewesołą, nierzadko upokarzającą - gotują nastolatkom dorośli. Spora tu rola Placówki, czyli spersonifikowanego systemu szkolnictwa. Placówka drwi, karze, a najczęściej po prostu ignoruje. I, jak mówi Dyrektor: "Na szczęście w naszej światłej placówce / Mamy swój własny system naprawczy". Młodzież dorasta w poczuciu, że jest zwyczajnie zepsuta, niepasująca do reszty świata.
Autorka nie moralizuje, nie szafuje złotymi radami. Czuje swoją niemoc osoby dorosłej, która być może nie jest w stanie dotrzeć do współczesnej młodzieży. Wie też, że trudno uleczyć cały opresyjny system, który zabija wrażliwość i indywidualizm młodych ludzi. W tej sztuce z piosenkami na pierwszy plan wybija się jednak nadzieja. Jak mówi Głąb do swoich rówieśników: "Ale wy się szanujcie, bo teraz macie tylko siebie i nikt was lepiej nie zrozumie, niż wy, czy w rurkach czy bez". Możemy coś zmienić, jeśli tylko spróbujemy być dla siebie dobrzy. Tak po prostu.