język polskijęzyk angielski

8

Biały Dmuchawiec

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
Biały Dmuchawiec
Prapremiera polska
27.03.2010, Teatr im. J. Osterwy w Lublinie, reż. Krzysztof Babicki

Mateusz oraz Karolina, student i studentka wydziału krakowskiej reżyserii, w ramach swoich zajęć postanawiają przyjrzeć się pewnej tajemniczej sprawie kryminalnej. Przyjeżdżają do podhalańskiej wsi – Biały Dmuchawiec – aby zbadać sprawę kobiety oskarżonej o zamordowanie swojego narzeczonego. Elżbieta Surówka miała przed laty zabić Jana Liszaja, po czym zakopać go i zamurować pod własnym, świeżo wybudowanym – za pieniądze bogatej ciotki z Ameryki – domem. Kiedy odkryto zbrodnię, kobieta została skazana na więzienie, jednak spędziła w nim tylko dwa lata, po czym wyszła na wolność dzięki finansowej pomocy tej samej ciotki. Kiedy Mateusz i Karolina przybywają do Białego Dmuchawca, próbują od razu się czegoś dowiedzieć od mieszkańców. Jednak, jak się okazuje, nie jest to wcale takie łatwe, a sprawa do dziś pozostaje nie do końca wyjaśniona. Studenci kilkakrotnie odbijają się od drzwi domu brata zamordowanego, a samej Elżbiety nie udaje im się nawet spotkać. Docierają jednak do jej matki oraz siostry Dominiki, która rzuca zupełnie nowe światło na sprawę. Według niej znacznie starszy od Elżbiety Jan Liszaj od wielu lat napastował ją i gwałcił. Ponadto podczas pobytu w więzieniu kobieta została opuszczona przez swojego obecnego męża, który – wraz z ich dzieckiem i jej najmłodszą siostrą – uciekł do Ameryki. Dominika dzwoni do Elżbiety, żeby Mateusz i Karolina usłyszeli to na własne uszy. Jako odbiorcy nie mamy dostępu do tej (faktycznie odbytej lub nie) rozmowy. Jednak mimo to nic później nie jest już takie samo. Rzeczywistość się zakrzywia, a Mateusz i Karolina coraz bardziej zaczynają utożsamiać się z badaną przez siebie historią… Do tego stopnia, że sami stają się jej głównymi bohaterami.

Biały Dmuchawiec Mateusza Pakuły to połączenie swojskiej, góralskiej masakry z Miasteczkiem Twin Peaks Davida Lyncha. Sztukę cechuje oryginalny język, a także niezwykła metateatralna wyobraźnia autora, który bawi się konwencją kryminalnego śledztwa. Jako że dochodzenie prowadzone jest przez studenta i studentkę szkoły teatralnej, a nie przez profesjonalnych detektywów czy policjantów, to przebieg sprawy nabiera zupełnie innego, niespodziewanego charakteru i tempa. Mateusz Pakuła w swojej sztuce obsadza się w roli zarówno bohatera, jak i teatralnego demiurga opowiadanej historii. W ten sposób tematem sztuki staje się niekoniecznie wyłącznie szukanie odpowiedzi na to „kto zabił”, ale również (jak nie przede wszystkim) sam proces jej dramaturgicznego konstruowania, a także zabawy kryminalną konwencją.

Język obcy. Przypowieść o Stanisławie Misakowskim

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
sztuka dla teatru lalek
Szczegóły obsady
Liczba kobiet i mężczyzn w obsadzie zakłada, że aktorzy bedą grać w żywym planie (niekiedy po kilka postaci); możliwa jest realizacja tekstu z większą liczbą aktorów
Czas akcji
nieokreślony
Miejsce akcji
sala sądowa

Bohater nowej sztuki Michała Zdunika – Stanisław Misakowski, urodzony jako Władimir Fieofanowicz Diemianok – to polski poeta i prozaik ukraińskiego pochodzenia. W jego historii w przerażający sposób odbijają się tragedie dwudziestego wieku. Mężczyzna został bezpośrednio doświadczony zarówno przez sam koszmar wojny, jak i zbrodnicze totalitaryzmy. Został wcielony do Armii Czerwonej, trafił również do niewoli niemieckiej. Po zakończeniu II wojny światowej, uciekając przed zesłaniem do łagru, znalazł się na terytorium nowo wyznaczonych granic Polski, gdzie rozpoczął samotniczy los wygnańca pod polskim imieniem i nazwiskiem. 

Dramat, który przedstawia historię polsko-ukraińskiego poety, został napisany z myślą o teatrze lalkowym. Akcja rozgrywa się w sali sądowej. Stanisław Misakowski jest już starszym mężczyzną, który nagle z dnia na dzień trafia przed oblicze sądu. Jednym z pierwszych pytań, jakie otrzymuje, jest pytanie o jego imię i nazwisko, które od razu jak się okazuje rodzi nieoczekiwane komplikacje… Stanisław albo nie chce wyjawić prawdy, bo jak mówi: 

"Przyrzekłem, że zachowam milczenie. A w zamian – zachowam życie."

albo po wielu latach od zmiany swojego pierwszego imienia i nazwiska naprawdę nie wie już, jak się nazywa i co to właściwie znaczy, a także czym w rzeczywistości jest jego polsko-ukraińska tożsamość. Na przestrzeni sztuki pojawiają się, niczym dawno niewidziane duchy z przeszłości, kolejni członkowie ukraińskiej rodziny poety, a także inne osoby, które w jakiś sposób uczestniczyły lub były świadkami kolejnych etapów jego tułaczki. Co istotne, wszystkie postaci poza samym Stanisławem i Sędzią w zamyśle autora odgrywane są przez lalki. Ten zabieg dodatkowo wzmaga metafizyczny charakter sztuki i przywodzi na myśl rodzaj eschatologicznego sądu, podczas którego – aby zaznać wiecznego spokoju – polsko-ukraiński poeta mierzy się ze swoją przeszłością i tym, kim w rzeczywistości jest.

  • Prapremierowe czytanie sztuki odbędzie się 14 października 2023 roku w Teatrze Lalki i Aktora „Kubuś” w Kielcach w ramach projektu dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Przytul mnie

Autor
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
Tekst w 2021 roku został zarekomendowany polskim i zagranicznym teatrom przez jury konkursu dramaturgicznego "Aurora" w Bydgoszczy, w 2022 roku znalazł się w półfinale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
dom i gabinet prezydenta, telewizyjne studio, kolonia karna

Dramat Marka Branda Przytul mnie inspirowany jest falą protestów i represji, jakie miały miały miejsce w Białorusi w 2020 i 2021 roku. Szczególnym echem odbiła się sprawa dwóch dziennikarek telewizji Biełsat – Kaciaryny Andrejewej i Darii Czulcowej – które zostały zatrzymane przez reżim Łukaszenki podczas relacjonowania akcji upamiętniającej zamordowanego działacza białoruskiej opozycji. Oskarżono je o organizację nielegalnej manifestacji. Czulcowa wyszła na wolność w 2022 roku, a Andrejewa pod pretekstem „zdrady stanu” została skazana na osiem lat i trzy miesiące kolonii o zaostrzonym rygorze. Sztuka Marka Branda w bezpośredni sposób odwołuje się do tych właśnie wydarzeń. 

Autor konstruuje binarną, patriarchalną rzeczywistość, która w okrutny i autorytarny sposób zarządzana jest przez mężczyzn. Uosobieniem tej władzy staje się prezydent Watachow. Polityk, dla którego zarówno kobiety, jak i pozornie wyznawane przez niego tradycyjne wartości, są wyłącznie przedmiotem cynicznych machinacji i zachcianek. Kraj zarządzany przez Watachowa nie ma nic wspólnego z demokracją i praworządnością. Rządzi nim zepsucie oraz korupcja. Mężczyzna jest gotów pozbyć się każdego, kto stanie mu na drodze. Do kolonii karnej jest w stanie wysłać nie tylko opozycyjne dziennikarki, ale również swoją własną żonę. Więzienie staje się więc przestrzenią „kobiet wyklętych”. Między więźniarkami z czasem rodzi się jednak wyjątkowa wspólnota, która daje nadzieję na to, że zarówno obalenie białoruskiego oligarchy, jak i zmiana systemu są możliwe.

Przytul mnie to świetnie skonstruowany i napisany realistyczny dramat, który zwraca uwagę zarówno aktualnością tematu, jak i wyrazistymi, nieoczywistymi portretami kobiet. 

Tekst w 2021 roku został zarekomendowany polskim i zagranicznym teatrom przez jury konkursu dramaturgicznego "Aurora" w Bydgoszczy, w 2022 roku znalazł się w półfinale Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej, a 19 listopada tego samego roku odbyło się jego czytanie performatywne w siedzibie Gdańskiego Archipelagu Kultury.

Niedźwiedź Wojtek

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
podtytuł: "Historia arcypolska"
Prapremiera polska
6 maja 2016, Teatr Dramatyczny m. st. Warszawy, reż. Ondrej Spišák

W Niedźwiedziu Wojtku najsłynniejsze – a więc i obrosłe mitami – zwierzę staje się głównym świadkiem życia i walki żołnierzy słynnego 2. Korpusu Polskiego. Choć widz wędruje razem z armią od Iranu, przez Palestynę aż po Monte Cassino, choć słucha wstrząsających świadectw zesłańców syberyjskich, stałym punktem odniesienia pozostaje „niedźwiedź, który u Polaków prowadzi ciężarówkę”. Co istotne, opowieść zaczyna się w 1963 roku w edynburskim ZOO, gdzie Wojtek spędził większość swojego życia w samotności, ożywiając się tylko na dźwięk polskiego języka i zapach polskiego piwa.

Słobodzianek nie tyle zatem przyłącza się do chóru bohaterskich narracji o misiu-żołnierzu, ile wręcz przeciwnie – ukazuje inny, odmitologizowany wymiar tej historii. Bohaterstwo, walki, porażki i zwycięstwa, czy wreszcie śmierć bądź ocalenie, choć są w sztuce obecne, schodzą na drugi plan. Istotniejsi są żołnierze jako ludzie, którzy w przyjaźni ze zwierzęciem znaleźli ukojenie od wojennej traumy – to do Wojtka skierowane są monologi o wymuszanych przemocą przez NKWD zeznaniach, o rozbitych w pył marzeniach, o katorżniczej pracy w gułagach i wreszcie o amnestii i wstąpieniu do Armii Andersa. Z drugiej strony ważniejsza jest też ambiwalentna historia niedźwiedzia, którego matkę tuż po urodzeniu zabili żołnierze. Wychowany wśród ludzi nie ma innego wyjścia, jak poznać ich zwyczaje i się do nich dostosować – pije więc piwo, jak wszyscy, wdaje się w bójki, jak każdy, martwi się o kolegów, jak na żołnierza przystało. Za późno już na powrót do dziczy, niedźwiedź uczy się noszenia amunicji, zamiast sztuki przetrwania w lesie .

Co więcej, Wojtek okazuje się u Słobodzianka bardziej ludzki niż niektórzy z jego kompanów. Kiedy wojna się kończy, żołnierze rozjeżdżają się po świecie, a niepotrzebny już nikomu niedźwiedź zostaje zamknięty w klatce. Niektórzy odwiedzają go raz na jakiś czas, częstują piwem, raczą opowieścią, ale większość dni przychodzi mu spędzić w samotności i tęsknocie za żołnierskim życiem – jedynym, jakie dane mu było poznać. Wojtek umiera, przywołując gorzkie wspomnienie jego matki, obdartej ze skóry przez żołnierzy. I koniec. „Taka historia”. Bez puenty i bez fanfar. Zostały tylko zabawne anegdotki i piwo marki „Wojtek”, które zaczyna produkować jeden z ocalałych żołnierzy 2. Korpusu.

Bo Niedźwiedź Wojtek to nie krzepiąca historia poczciwego zwierzaka – maskotki polskiej armii – a raczej jak mówi podtytuł sztuki Historia arcypolska: tragiczna przeszłość, chwila uniesień, bohaterski zryw i lata czasem ponurej, czasem przewrotnej, ale przede wszystkim szarej rzeczywistości.
 

Kaspar

Tytuł oryginalny
Kaspar
Tłumacz
Buras, Jacek Stanisław
Gatunek sztuki
Poza gatunkiem
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera
11.05.1968, Theater am Turm we Frankfurcie nad Menem, reż. Claus Peymann
Prapremiera polska
12.12.1987, Stary Teatr w Krakowie, reż. Andrzej Wirth

Tekst Petera Handkego powstał z inspiracji prawdziwą postacią Kaspara Hausera, młodego mężczyzny o nieznanej tożsamości, który 26 maja 1828 roku pojawił się na ulicach Norymbergi. Jedynym zdaniem, które ponoć powtarzał, było: „Chciałbym być kawalerzystą, jak mój ojciec” oraz słowo: „Koń!”, a na wszelkie pytania odpowiadał: “Nie wiem”. Tajemniczy chłopak wzbudzał powszechną ekscytację i zainteresowanie. Dla austriackiego autora postać Hausera stała się przyczynkiem do kontynuowania refleksji dotyczącej języka, który w Kasparze pokazany został jako narzędzie opresji. Głównym tematem sztuki jest proces wtłaczania tytułowego bohatera w ramy mowy. Handke powołał do życia niematerialną i niewidoczną dla widza, zbiorową postać Podpowiadaczy, którzy wdrażają Hausera, posługującego się na początku sztuki wyłącznie jednym zdaniem „Chcę stać się taki, jaki był kiedyś ktoś inny”, w struktury języka.

Kaspar po surowej, teatralnej przestrzeni, w której znajdują się przedmioty, nieskładające się w żadną umowną i iluzyjną całość czy rzeczywistość, porusza się w dziwny, zaskakujący i nierealistyczny sposób. Jedyne zdanie, którego używa, kieruje w różne strony, co jednak istotne, nie nadając mu żadnego większego sensu czy ukrytego podtekstu. Po prostu wypowiada je w kierunku poszczególnych przedmiotów, które następnie trąca i przewraca. Jego działania nie mają wyraźnego i widocznego celu. Rolą osaczających go w sferze audialnej Podpowiadaczy jest skłonienie go do określania i nazywania poprzez język zarówno samego siebie, jak i wydarzających się na scenie zdarzeń i otaczających go rzeczy. Oporny na początku Hauser, z czasem zaczyna poddawać się językowej presji Podpowiadaczy.

Peter Handke zdecydował się zmultiplikować postać głównego bohatera, odtwarzając w ten sposób proces socjalizacji nieokrzesanego i niemówiącego przybysza. Tajemniczy i zagadkowy Kaspar, wchodząc do społeczeństwa, ucząc się jego kodów oraz języka, traci na swojej wyjątkowości. W efekcie staje się jednym z wielu członków bezimiennego i bezosobowego tłumu, który podlega procesowi językowej opresji i przyuczania go w ten sposób do społecznego konformizmu.

 

Merlin

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
ADiT dysponuje przekładami na języki obce
Prapremiera polska
15 lipca 1993, Towarzystwo Wierszalin Teatr, Supraśl, reż. Piotr Tomaszuk; oraz m.in. 16 grudnia 2003 pod tytułem "Merlin. Inna historia", Teatr Narodowy, Warszawa, reż. Ondrej Spišák

Słobodzianek w tym odważnym formalnie dramacie dokonuje przepisania mitów o królu Arturze, Rycerzach Okrągłego Stołu i poszukiwaniach Świętego Graala, podejmując na ich kanwie rozważania o naturze zła, relacjach między religią i państwem oraz klęsce utopijnych projektów politycznych.

Autor rezygnuje tu z dialogu na rzecz narracji trzecioosobowej. Historię Merlina planującego utworzyć królestwo doskonałe w upadłej, wyniszczonej Brytanii, przedstawia widzom amatorska grupa teatralna, której aktorzy wcielają się na scenie w mityczne postaci. Jak zauważa Joanna Chojka w swojej rozprawie doktorskiej, "taka struktura wypowiedzi podsyca grę między osobą, personą i rolą, zezwalając postaciom na demonstrowanie albo wręcz komentowanie swoich działań". Zabieg Słobodzianka pozwala też autorowi w Merlinie na zręczne operowanie dwuznacznościami, gdzie świętość miesza się z bluźnierstwem, a boski plan zbawienia okazuje się źródłem zła.

Konstrukcja sztuki, podzielonej na siedem części, odpowiada strukturze (jak się zdaje, intencjonalnie profanowanej) liturgii łacińskiej, w ramach której zawarte zostają powtarzające się siedmiokrotnie wydarzenia i motywy. Siedmiu rycerzy, których herby odpowiadają symbolicznie siedmiu grzechom głównym, składa zatem kolejno przysięgę wierności królowi i "świętej sprawie", siedem razy powtarza się opowieść ich wędrówki w poszukiwaniu Graala i walki z potworem w obronie dziewicy, siedmiokrotnie mimo zwycięstwa odchodzą z poczuciem klęski i porzucają swoją misję. Po powrocie do zamku każdy z rycerzy przekonuje jednak o dotrzymaniu przysięgi. Jedynie Lancelot przyznaje, że poniósł porażkę, ponieważ nie odnalazł Graala. Rycerze ucztują, święty kielich zastępując kieliszkiem świeckim, wypełnionym winem. Jak pisze Chojka, "w starciu z rycerskim honorem zwyciężają nieprawość, podłość i zbrodnia". Tej samej nocy Lancelot wyznaje miłość królowej i spędza noc w jej komnacie. Zdrada rycerza i Ginewry prowadzi do kolejnej serii pojedynków (tym razem między członkami dworu), opisywanych podobnie jak wcześniej za pomocą powtarzającego się schematu językowego. Ostatecznie wszyscy bohaterowie "innej historii" przedstawianej przez aktorów-narratorów giną, a wraz z nimi upada idea królestwa doskonałego.

Owa klęska umknęła jednak uwadze tytułowego Merlina, który zaślepiony potęgą utopijnego snu, naiwnie wierzył zapewnieniom swojej ukochanej Viviany, jakoby "Brytania była szczęśliwa". Innymi słowy, Słobodzianek zdaje się przekonywać, że ideologia prędzej czy później zawsze zaczyna interesować się jedynie własną doskonałością, ignorując realia, które zazwyczaj odbiegają daleko od wyjściowych planów. Merlin to wszak - o czym mowa na początku utworu - sztuka "ku przestrodze": tak samo przed fałszywą obietnicą zbawienia, jaką niosą utopijne projekty, jak i przed - z pewnością dziś bardziej aktualnym zjawiskiem - mieszaniem doktryny politycznej z religijną. To przecież natchnienie natury właśnie religijnej pchnęło Merlina do nakreślenia swojego planu, a bezskuteczne poszukiwania relikwii ujawniły nie tylko daleką od świętej naturę "rycerzy w świętej sprawie", ale też w konsekwencji doprowadziły do ostatecznego upadku królestwa.

Kuszenie Wojciecha K. Hollywoodzki horror w trzech aktach

Gatunek sztuki
Komedia
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
Komediodramat; dotarcie do finału na warsztatach Katowicka Runda Teatralna 2019

Znany polski kompozytor (w którym bez trudu rozpoznajemy postać Wojciecha Kilara) rozważa zarzucenie komercyjnej kariery i zajęcie się projektami kameralnymi, przepełnionymi ważną dla niego duchowością. Którejś nocy otrzymuje jednak telefon od samego Francisa Forda Coppoli z propozycją skomponowania muzyki do powstającego właśnie, i do tego w gwiazdorskiej obsadzie, filmu o Draculi. Propozycja jest z pozoru nie do odrzucenia, ale… Artysta miota się, gnębiony ambiwalencją uczuć. Hollywood oczywiście kusi, ale bohater, będąc osobą głęboko religijną, obawia się wystawiać na próbę swoje pielęgnowane z pietyzmem wartości. Jak wiemy, pierwowzór kompozytora skorzystał z propozycji reżysera Ojca chrzestnego. Jakim – w ujęciu Michała Łukowicza – zostało to okupione kosztem? Przez jakie piekło musi przejść w fabryce snów nasz bohater, by cudem uniknąwszy śmierci w hotelowym pokoju, znaleźć się w końcu z powrotem w domu? Wojciech K. spotyka w Hollywood całą plejadę dziwnych indywiduów, wśród których znajdą się postacie rodem z klasycznych amerykańskich horrorów. Tajemniczy Święty, upiorny recepcjonista, tuląca terapeutycznie lalkę Marilyn... Nie zabraknie też figury diabła w futrze... Czy nasz bohater istotnie wyszedł z owej piekielno-hollywoodzkiej opresji bez szwanku?

"Michał Łukowicz buduje narrację dramatu metodą szybkiego montażu filmowego. Kondensuje dialogi, w których postaci mówią własnym, specyficznym dla siebie językiem. Nielinearnie zmienia miejsca akcji, gdzie z katowickiego osiedla wpadamy do samolotu, hotelu i w końcu apartamentu Copolli. Przedstawia relacje postaci, opowiadając jedną sytuację z różnych punktów widzenia. Używa przy tym konwencji filmowych, symboli zaczerpniętych z klasycznych obrazów Davida Lyncha, Wesa Andersona, braci Coen. Atmosfera Mulholland Drive miesza się z Bartonem Finkiem i Grand Budapest Hotel." (z recenzji Ewy Havelke, „Dialog”, 9/2019)

Zrób sobie mural

Autor
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
dramat poetycki

Bohaterką sztuki Zrób sobie mural jest Maria Goeppert-Mayer – Ślązaczka, katowiczanka, druga w historii po Marii Skłodowskiej-Curie kobieta laureatka nagrody Nobla za odkrycia z dziedziny badań nad atomem. Autorka, inspirując się powstałym niedawno w Katowicach muralem, przywołuje tę zapomnianą postać, domagając się niejako przywrócenia należnego jej miejsca w naszej świadomości społecznej. Jedną z dwóch równoległych osi dramatu jest właśnie tworzenie owego muralu, a raczej wywiad z jego autorem. W kolejnych, adekwatnie zatytułowanych częściach, artysta opowiada o wszelkich aspektach związanych z pracą nad projektem – od pomysłu do kosztów – nie szczędząc wskazówek dla innych potencjalnych twórców. Drugą osią są urywki z życia Marii Goeppert-Mayer – jej pasja, jej zamiłowanie do kwiatów, odpryski z jej życia rodzinnego. Mamy więc w dramacie artystę, mamy jego temat, ale mamy też postaci uosabiające inne aspekty związane z aktem twórczym i jego percepcją: Światło, Kreskę i Tą, która patrzy. I właśnie za sprawą tej ostatniej mural ożywa – Maria Mayer postanawia zejść ze ściany i wraz ze swoją przewodniczką poznać miasto, w którym jej, jak mówi, „tak naprawdę nigdy nie było”. Dramat jest bardzo ciekawy formalnie, pisany – jak większość utworów Mikuły – zróżnicowanym, poetyckim językiem.

Siobajka

Tytuł oryginalny
Hessmese
Tłumacz
Jarmołowicz, Jolanta
Gatunek sztuki
Dla dzieci
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
6+, sztuka z piosenkami, zalecana na scenę lalkową
Szczegóły obsady
obsada może być zmniejszona, jeden aktor może grać różne postaci

Czarodziejskie urzędy pocztowe działają prawie jak ludzkie poczty, różnica polega na tym, że czarodziejscy listonosze nie tylko doręczają listy adresatom, ale przynoszą je z powrotem na pocztę. Dotyczy to zwłaszcza podartych i wyrzuconych listów miłosnych. Czarodziejscy listonosze najpierw pracowicie zbierają unoszące się nad miastem strzępy miłosnych wyznań, zdrobnień i niezgrabnych strof, a poczmistrzyni-czarodziejka, panna Sio, troskliwie je skleja i segreguje, aby w ponure jesienne dni mogły wyfrunąć z urzędu i znowu przynieść ludziom radość.

Poznajemy dwie pary: poczmistrzynię, pannę Sio (niedostępną, pozornie niemiłą) i Pankracego listonosza-czarodzieja (zrzędę i gbura) oraz zakochane w sobie małżeństwo turkawek (mobbingowanego przez swoją pracodawczynię Jonasza i subtelną Aurelkę, którzy oczekują potomstwa). Obok tych par pojawia się dwoje ludzi i obrazy ich miłości od pierwszych nieporadnych całusów aż do spotkania po latach, kiedy są już bardzo starzy. Losy bohaterów pokazują, jaką wielką moc może mieć miłe, serdeczne słowo, nawet, jeśli trafi do kogoś przypadkowo.

„JONASZ        Jednak to naprawdę smutne.
AURELKA      Co?
JONASZ         Że wieczna miłość nie zawsze trwa wiecznie. Bardzo smutne.
AURELKA      To nie opowiadaj smutnych rzeczy! Opowiedz, co będzie z porwanymi na strzępy słowami, po tym, jak panna Sio posklejała je na nowo!
JONASZ       No dobrze. Jak się później wyklujecie, to zobaczycie, że na ścianach wzdłuż krętych schodów prowadzących na wieżę ratuszową wiją się długie półki, jak w bibliotece. Na te półki trafiają posklejane szczęścia, które dawno minęły. Do słoików po kompotach czułe zdrobnienia, do puszek po herbacie komplementy rozgrzewające serce, do papierowych torebek ulubione przepisy na ciasto, do smukłych butelek długie zapewnienia o miłości, do pudeł na kapelusze cykle sonetów, do sekretnych szufladek tajemne wyznania. […]”

W Siobajce wszystko kręci się wokół miłości, widzimy jej różne odcienie i etapy, piękne i smutne momenty, rodzące się i gasnące uczucie, budowanie i niszczenie relacji w związku, zerwanie, rozwód, podział majątku. Sztuka Dóry Gimesi to prawdziwa rodzinna bajka. Jej tematyka stwarza dorosłym szansę do rozpoczęcia z dzieckiem dialogu o uczuciach w każdym wieku, pozwala zrozumieć, że choć może się zdarzyć, że „wieczna miłość nie zawsze trwa wiecznie”, to jednak jest nadzieja, że miłość może nas zaskoczyć w najmniej spodziewanym momencie.

Akcji dopełniają piosenki w przekładzie Adama Czecha.

Strach się bać

Gatunek sztuki
Dla dzieci
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
niektóre role można łączyć
Prapremiera polska
14.02.2020 w Teatrze Lalek Pleciuga w Szczecinie, reż Artur Romański

Strach na wróble ma jeden wielki kompleks – mianowicie nie potrafi straszyć. Niewesoła dola! Dlatego Strach, razem ze swoją przyjaciółką Kawką, niczym jego imiennik z Czarnoksiężnika z Oz, udaje się w podróż, która okaże się inicjacyjna.

Strach i Kawka poszukują legendarnego Potwora z Bagien, który mógłby odkryć przed nim arkana straszenia. Po drodze przyłącza się do nich miły i puchaty trzmiel, który także chciałby uchodzić za kogoś groźniejszego, niż jest w rzeczywistości. Trio spotyka nie tylko Potwora  (który okazuje się dość styrany swoją profesją), ale i Doktora z wielką strzykawką (który chce przecież tylko leczyć ludzi!),  Czarną Kosmatą Łapę, pocieszne leśne Echo (będące na "echowym" stażu), a w końcu kłócących się Mamę i Tatę…
I kiedy Strach znajduje w końcu odpowiedni "obiekt testowy" – małą dziewczynkę imieniem Zojka, córkę kłócących się rodziców – okazuje się, że straszenie wcale nie jest tak pasjonującym hobby, jak  z początku się Strachowi wydawało. Co więcej, wszystkie techniki straszenia, których się nauczył, okazują się niewiele warte – bo strach przede wszystkim pochodzi z wewnątrz, jest częścią nas samych. Ostatecznie Strach powie Zojce:

"Nikt nie jest zły przez cały czas. Nawet najbardziej przerażający potwór gdzieś tam w środku lubi, jak się go pochwali. Nawet ponury i straszny las okazuje się być zielony i pachnący, gdy wyjdzie słońce. Straszne świecące oczy to tylko oczy. A oczy nie zrobią ci przecież krzywdy. A na czarnej i kosmatej łapie bardzo wygodnie się śpi. I każda kłótnia kiedyś się kończy. Każda. A wiesz, co się nie kończy? Miłość. I przyjaźń. Zapamiętaj to, Zojko, dobrze? To moja lekcja straszenia".

Prześluga po raz kolejny prezentuje swój talent lingwistyczny i ogromną wyobraźnię sceniczną – zastosowane w tekście zabiegi są kopalnią pomysłów dla inscenizatorów ze zmysłem plastycznym. Autorka stworzyła mądry, ciepły, ale i niezwykle zabawny tekst – i ponownie udowodniła, że potrafi również myśleć teatrem