Sen o jesieni
Mężczyzna i Kobieta spotykają się przypadkiem po latach na cmentarzu. Jest szara, ciemna jesień. On jest już żonaty i ma syna, ona wciąż jest samotna. Czy to przypadkowe spotkanie na zawsze zmieni ich życia? Czy miłość i śmierć są ze sobą nierozerwalnie połączone? Czy kiedyś obudzimy się z tego koszmarnego snu? W Śnie o jesieni Fossego nic nie jest jednoznaczne, nie jest to jednak bynajmniej sztuka realistyczna, a raczej rodzaj przypowieści, w ramach której w cmentarnych cieniach przemykają najgłębsze i najbardziej skryte elementy ludzkiego doświadczenia.
Oniryczna, melancholijna sztuka noblisty, Jona Fossego, oscyluje między snem a jawą, światem duchów i rzeczywistością. Czas płynie nieregularnie, rwany nagłymi skokami, żeby po chwili powrócić do przeszłości albo znów wychylić się do przodu. Akcja rozpięta jest między wspomnieniem a teraźniejszością, które wzajemnie się przenikają. Język – odwrotnie – rytmicznie powtarzające się, wręcz odruchowe frazy nadają sztuce rodzaj medytacyjnego porządku. Raz Mężczyzna i Kobieta flirtują ze sobą snując filozoficzne rozważania, zaraz jednak okazuje się, że on przyszedł na cmentarz, żeby pogrzebać swoją babcię. Członkowie jego rodziny pojawiają się i odchodzą w rytm pogrzebów: babci, syna, ojca Mężczyzny. Ona na żaden z nich jednak nie dociera. Odsuwa się od wszystkich, opuszcza rodzinę. Nie wiemy, czy to głęboka, egzystencjalna desperacja, czy pożądanie, a może zwykłe, codzienne wątpliwości doprowadziły go do takiej decyzji.
Rozważania na ten temat Fosse prowadzi jednak nie na planie psychologicznym, a raczej w świecie snu i duchów. W pozornie zwyczajnych, rytmicznych dialogach podskórnie tlą się uczucia, które wpływają na błąkające się po cmentarzu postaci. Tęsknota za dawną miłością, niekończące się wyrzuty matki względem syna, który zniszczył rodzinę, czy strach przed śmiercią i samotnością.