język polskijęzyk angielski

5

Chmurne dni, słoneczne dni

Tytuł oryginalny
Something Cloudy, Something Clear
Tłumacz
Woźniak, Daniel M.
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera
The Bouwerie Lane Theatre, Nowy Jork, reż. Eve Adamson, 1981

Jest lato, rok 1940. W niewielkiej chacie na plaży Cape Cod w pobliżu Provincetown osamotniony nieco i sfrustrowany młody dramatopisarz tworzy sztukę, która ma być jego debiutem na Broadwayu i na którą z niecierpliwością czekają jego producenci. Niezbędne mu do życia wyposażenie chaty stanowią maszyna do pisania, patefon i duża ilość alkoholu. August miota się między dotkliwym brakiem pieniędzy a silną potrzebą niezależności, starając się w jak najmniejszym stopniu ulegać naciskom swoich chlebodawców. Kiedy na plaży pojawi się rozkapryszona nieco, ale charyzmatyczna Clare i jej olśniewający zmysłowym tańcem domniemany brat Kit, August po raz pierwszy znajdzie coś, na czym zdoła skupić się w równym stopniu co na swojej sztuce. Z pozoru wszystko wydaje się czystym pięknem, beztroską, zabawą. Pierwsze miłosne spełnienie Augusta zafascynowanego młodym tancerzem ma smak rumu i zapach piaszczystego wiatru. Kit nie odwzajemnia uczucia, ale z jakichś powodów zdaje się być mocno zaangażowany w tę chwilową relację. Wszystko jest intensywne, choć lekkie i niezobowiązujące jak ich wspólne błyskotliwe dyskusje na temat sztuki. Lecz gdy po chwili orientujemy się, że opowieść jest retrospektywą, że oglądamy obraz przefiltrowany przez umysł pisarza, który wspomina tamto być może najważniejsze lato, lato pierwszej miłości, pierwszego homoseksualnego spełnienia, obraz nabiera nuty boleśnie nostalgicznej. Z  perspektywy 40 lat, które minęły od tamtego spotkania,  wiadomo już, że Kit chorował wtedy na zaawansowane stadium raka mózgu, Clare, nie będąc wcale jego siostrą, pozostawała w płatnym związku z miejscowym gangsterem, borykając się z cukrzycą. 

Nostalgiczność Chmurnych dni oddziałuje tym silniej, gdy wiemy, że sztuka jest autobiograficzna i opowiada o lecie w 1940 roku, kiedy Williams spotkał na plaży Cape Cod ukrywającego się przed wojskiem kanadyjskiego tancerza Kita, swoją pierwszą miłość. 
 

Infernet

Gatunek sztuki
Kryminał
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Miejsce akcji
willa z tarasem na odludziu

Grupa osób uzależnionych od Internetu – Nikola i jej kochanek Bruno, małżeństwo Melania i Konstanty, emerytka Magda i nerd Izydor – zostaje przywieziona do samotnej willi w lesie na odwyk od sieci, zorganizowany przez tajemniczą firmę o nazwie „INFERNET”. Kierowca Mikołaj odjeżdża, zostawiając ich na pustkowiu i bez możliwości kontaktu ze światem. Zapewnia, że wkrótce dotrze ich trener, któremu coś wypadło. Kiedy jednak trener się nie pojawia, frustracja zaczyna narastać. W dodatku Konstanty znajduje zwłoki żony, co wygląda na samobójstwo przy pomocy trucizny. Ale gdy okazuje się, że również Izydor nie żyje, staje się jasne, że chodzi o morderstwo. Tylko czy winny jest ktoś z nich, czy obcy, który mógł ukryć się w willi? Postanawiają przeszukać budynek. Bruno i Nikola udają się na piętro. Po chwili dobiega stamtąd krzyk – Bruno nie żyje. Dziewczyna stanowczo zaprzecza, że miała z tym coś wspólnego. Napięcie sięga zenitu, a pozostała przy życiu trójka – Nikola, Magda i Konstanty – zaczyna wpadać w paranoję, podejrzewając siebie nawzajem. Niespodziewanie do willi przybywa śledczy Maks. Okazuje się, że policja wiedziała o podejrzanych rzeczach, które już wcześniej miały tu miejsce. Podczas prowadzonego przez Maksa dochodzenia umiera Konstanty i wychodzi na jaw, że wszyscy denaci wypili wodę mineralną – zapewne zatrutą. Ale kto to zrobił i dlaczego? Maks idzie na piętro zabezpieczyć dowody, a wracając, spada ze schodów. Teraz na placu boju zostają Nikola z Magdą i zaczynają prowadzić własne śledztwo.

Infernet Anny Burzyńskiej oferuje niespodziewane zwroty akcji oraz wciągające zagadki kryminalne. Atmosferę przepełnia napięcie i groza, jednak tekst napisany potocznym, chwilami wręcz slangowym językiem, nie jest pozbawiony komicznych sytuacji. Sztuka porusza współcześnie istotny temat uzależnień od Internetu, a także coraz powszechniejszych cyfrowych przestępstw.

Fatalista

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Prapremiera polska
13 lutego 2021, Teatr Dramatyczny, Warszawa, reż. Wojciech Urbański

Warszawa lata 30-te XX w. Małżeństwo syna rabina i córki żydowskiego kupca jak co tydzień zasiada do szabasowej kolacji. Tym razem jednak, nie dość, że Beniamin wrócił z pracy spóźniony i nie chce tknąć rosołu – choć powinien być głodny – to na jego kołnierzyku Lea znajduje ślady szminki. Dzieci zostają wysłane na dwór, a para wykłada karty na stół i przystępuje do porachunków małżeńskich. Beniamin ma, jak się okazuje, nie jeden romans, a dwa: oprócz Goldbergowej, u której chwilę wcześniej najadł się zupy, bywa również u komunistki Dory, z którą ma córkę o znaczącym imieniu Aurora. Lea nie pozostaje mu jednak dłużna: sama przyznaje, że spotyka się raz z Poetą (w którym rozpoznać można postać Jana Lechonia), a raz z pewnym wąsatym Ułanem.

Wypominanie, przekomarzanie się i usprawiedliwianie przenika tu prowadzona pół żartem, pół serio filozoficzna dysputa między fatalizmem – a więc wiarą w przeznaczenie – reprezentowanym przez Beniamina (umywającego tym samym ręce od wszelkich swoich przewinień), a woluntaryzmem – wiarą w wolną wolę – za którym opowiada się niespełniona artystyczna dusza Lei. W pierwszej części tekstu Słobodzianka dającej wrażenie “dobrze skrojonej” romantycznej komedii, spór przeznaczenia i wolnej woli może widzowi wydać się niczym więcej, jak sprytnym zabiegiem autora, podsycającego tym sposobem i tak już błyskotliwie prowadzone dialogi.  Podobnie we wspomnieniach z młodości małżonków: fatalizm Beniamina to tylko sposób na zaimponowanie pięknej Lei. I na tym w pierwszej wersji tekstu z 2019 r. utwór się kończy. Zainspirowany jednak opowiadaniem Isaaca Bashevisa Singera Słobodzianek dopisał dalszą część akcji, drastycznie zmieniając charakter utworu.

Rzecz dzieje się przecież w 1938 r., kiedy strach przed wojną był już czymś w pełni uzasadnionym. Kilka dni po kłótni małżonków do ich domu wpada Ułan, proponując wspólną ucieczkę do Rzymu. Niedługo potem przychodzi Dora, w nadziei, że Lea weźmie pod opiekę Aurorę, kiedy ona w Moskwie zabiegać będzie o uwolnienie przyjaciela. Poeta przyjdzie tylko się pożegnać - ucieka do Paryża. Dalej Słobodzianek przenosi widzów do 1945 r. i zniszczonej doszczętnie Warszawy. Dom Lei i Beniamina w cudowny sposób ocalał, jednak z całej rodziny przeżył tylko tytułowy Fatalista.

I tak niewinny i całkiem zabawny wcześniej spór między przeznaczeniem a wolną wolą, w kontekście wojny i Zagłady wybrzmiewa teraz gorzko i przejmująco. Słobodzianek nie próbuje jednak go rozstrzygnąć. Z jednej strony można powiedzieć, że autor zadaje pytanie o to, jak w przeznaczeniu mogą zawierać się tak potworne wydarzenia. Z drugiej, Fatalista zdaje się mówić, że konflikt między wolą jednostki a historią zawsze wygrywa ta druga. Mimo to Beniamin w finałowej scenie odkłada rewolwer, którym planował się zastrzelić. Ostatnie słowo ma więc nie tyle filozofia, ile życie, które koniec końców nie daje się zmieścić w tej czy innej formułce.

Ja, bałwan

Gatunek sztuki
Dla dzieci
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
sztuka rekomendowana dla dzieci od 7 lat
Szczegóły obsady
do realizacji w planie żywym, lalkowym oraz mieszanym; w przypadku realizacji w teatrze formy może zostać zagrana w mniejszej obsadzie
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
lodówka, salon fryzjerski, salad bar, plaża nad morzem
Prapremiera polska
19.06.2016, Teatr „Baj Pomorski” w Toruniu, reż. Zbigniew Lisowski

Marchewka (płci męskiej) zostaje wyjęty przez dzieci z lodówki i wykorzystany jako nos zrobionego przez nich dopiero co Bałwana. Tym samym zostaje również uratowany cudem przed śmiercią w rosole. Marchewka nie podejrzewa nawet, jak bardzo odmieni to jego życie. Spotkanie z Bałwanem, który istnieje od dwóch godzin, zadaje masę ciekawskich pytań, a do tego ma jeszcze całkiem niezłe (choć nieraz irytujące) poczucie humoru sprawia, że dotychczas dość samotny i głównie przesiadujący w salad barze Marchewka wyrusza z nowym znajomym w podróż… w poszukiwaniu sensu życia. Podczas tej drogi będą się od siebie nawzajem uczyć i coraz bardziej do siebie zbliżać, aż w końcu nawiąże się między nimi prawdziwa więź, która nazywa się: przyjaźń. 

Sztuka Maliny Prześlugi to wspaniała propozycja tekstu dla dzieci od siedmiu lat. Autorka konstruuje opowieść o dwóch pozornie niepasujących do siebie i zupełnie różnych istotach, którym pod wpływem wspólnych doświadczeń – uratowania życia Gołębicy, niesamowitej nauki lotu, a także przeżytego razem nad morzem końca świata – zaczyna na sobie naprawdę zależeć. Do tego stopnia, że gdy zacznie robić się coraz cieplej i termometr zacznie pokazywać plusową temperaturę, Marchewka będzie gotów wrócić nawet z Bałwanem do lodówki, aby kosztem własnego życia uratować swojego najlepszego przyjaciela. Całe szczęście, że z pomocą innych być może znajdzie się inne rozwiązanie i nikt nie będzie musiał wcale umierać, a Marchewka i Bałwan będą mogli dalej zgłębiać sens życia, nawet jeśli w tym celu będą musieli skorzystać z nowych umiejętności i polecieć hen hen daleko… aż na Biegun Północny.

Handlarz twarzy

Gatunek sztuki
Dla dzieci
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
sztuka w 2017 roku otrzymała wyróżnienie w Konkursie na Sztukę Teatralną dla Dzieci i Młodzieży organizowanym przez Centrum Sztuki Dziecka w Poznaniu
Szczegóły obsady
sztuka z użyciem masek oraz żywego planu
Czas akcji
przyszłość
Miejsce akcji
pokój i dom Matyldy, szkoła

Matylda jest inna niż wszyscy. W przeciwieństwie do swoich rodziców, a także koleżanek i kolegów z klasy, nie nosi na twarzy białej maski, przez co w szkole jest szykanowana i wyśmiewana. Zresztą przez własnych rodziców nie jest traktowana lepiej. Dziewczynki od innych nie odróżnia jednak tylko wyłącznie brak maski. Matylda jest niezwykle wrażliwa i empatyczna. Nie jest w stanie milcząco przyglądać się, kiedy jej szkolnemu przyjacielowi, Jankowi, będącemu typowym kozłem ofiarnym, dzieje się na jej oczach krzywda. Rzeczywistością, w której żyje, rządzi przemoc oraz pogarda i takich właśnie wartości uczona jest zarówno w szkole, jak i w swoim domu. Jej naturalność oraz wrażliwość są uznawane za słabość i powód do wstydu. Dlatego rodzice robią wszystko, aby przystosować Matyldę do zasad społeczeństwa. W tym celu są gotowi zamówić dla niej najlepszą i najdroższą maskę u samego mistrza Gaspaniego. Dziewczynka od zawsze doświadczająca kpin i żartów, w naturalny sposób cieszy się z perspektywy dostania swojej pierwszej, pięknej, nowej maski. Jednak wszystko może się jeszcze zmienić, kiedy pozna pewnego Szczura i jego milczącą lalkę Betsie. Czy nowo nawiązana przyjaźń uratuje Matyldę przed utratą jej prawdziwej twarzy? Tego dowiecie się z lektury tej sztuki!

Handlarz twarzy to świetna propozycja spektaklu dla starszych dzieci i młodszej młodzieży (od 10 lat wzwyż). Paweł Sarbinowski umiejętnie konstruuje fabułę wykrzywioną i pozornie oderwaną od naszej rzeczywistość. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że zbudowany przez niego świat w istocie spełnia rolę krzywego zwierciadła dla świata, w jakim współcześnie żyjemy. Doprowadzona do karykaturalnych rozmiarów sztuczność ludzi, ukrywających swoje prawdziwe emocje za maskami, a także kultywowana przez nich pogarda dla drugiego człowieka, mogą podziałać niczym prawdziwe sole trzeźwiące i dzięki temu uwrażliwić młodych widzów na to, co w życiu jest naprawdę ważne. Być może śledząc losy Matyldy poczują, że tak samo jak ona nie mają powodu, by się siebie wstydzić, i że nie muszą być i wyglądać tak jak inni, bo tylko autentyczność zapewni im szczere i budujące relacje.

 

 

 

 

 

 

Powołani

Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
+ statyści, rezydenci domu, starzy księża
Czas akcji
współcześnie
Miejsce akcji
dom odosobnienia dla duchownych, obszerny wspólny pokój

Teodor to ksiądz profesor, rezydent tak zwanego domu odosobnienia dla duchownych, do którego trafił na skutek swojego uzależnienia od alkoholu. Pewnego poranka, po jego porannym biegu, dociera do niego informacja o przybyciu do parafii samego Arcybiskupa, jego dawnego kolegi z seminarium, a także byłego współpracownika z Kurii, który wspiął się po szczeblach kościelnej kariery dzięki kryciu kapłanów, dopuszczających się przemocy seksualnej na klerykach i ministrantach. Teodor dowiaduje się, że Arcybiskupowi grozi w końcu kara za popełnione czyny i dlatego właśnie zdecydował się przyjechać i błagać o pomoc swojego dawnego kolegę. Ich spotkanie przerywa wiadomość o innym rezydencie, specjaliście od pisania płomiennych kazań, księdzu Janie, który jak się okazuje, wieczorem molestował w krzakach ministranta. Oburzeni rodzice przyszli rano na skargę do proboszcza, ale ksiądz zniknął. Arcybiskup postanawia więc w cyniczny sposób wykorzystać tę sytuację na swoją korzyść, otwarcie piętnując zachowanie kapłana i nakazując jego aresztowanie przez policję.

Powołani to dramat o najbardziej aktualnych i palących problemach kościoła katolickiego w Polsce. Stanisław Brejdygant niczym w soczewce przygląda się zakłamanej społeczności księży. Niepodważalnym walorem sztuki jest fakt, iż autor nie skupia się tylko i wyłącznie na  oczywistych grzechach kapłanów (znanych nam wszystkim bardzo dobrze z prasy i telewizji), ale również stara się opowiedzieć o przemocy, jakiej ci kiedyś młodzi mężczyźni doświadczyli przekraczając próg seminarium i tym samym wchodząc w kościelne struktury. Dzięki temu otrzymujemy dostęp do niekoniecznie znanej nam wszystkim historii. Sztuka Stanisława Brejdyganta to dramat o utracie wiary nie tyle w samego Boga, ale w kościół katolicki. Bo jak można wierzyć w instytucję, która chroni sprawców przemocy seksualnej, a jednocześnie rości sobie prawo do piętnowania młodej, niewinnej i zakochanej dziewczyny, będącej w ciąży bez ślubu.

 

Nadal burza

Tytuł oryginalny
Immer noch Sturm
Tłumacz
Lachowski, Jacek
Gatunek sztuki
Poza gatunkiem
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Czas akcji
lata 40-te XX wieku, II Wojna Światowa
Miejsce akcji
stepowe błonia, Karyntia
Prapremiera
11.08.2011, Salzburger Festspiele, reż. Dimiter Gotscheff

Nadal burza to jedna spośród najbardziej autobiograficznych sztuk Petera Handkego. Pod względem formalnym sprawia wrażenie monologu. I tak też można ją również próbować realizować. Narratorem utworu jest nienazwane „ja”. Bezimienny podmiot, który przy pomocy swoich wspomnień i projekcji przywołuje do życia świat z przeszłości. Czas akcji jest niedookreślony, przez co w pewnym sensie staje się mityczny. Tak samo, jak i miejsce, które na samym początku sztuki również pozostaje pozornie nienazwane. Znajdujemy się więc na pustych, stepowych błoniach, na których stoi jedna samotna ławka, a obok (lub z tyłu) rośnie potężna jabłoń, obwieszona dziewięćdziesięcioma dziewięcioma jabłkami… Tajemniczy step ma więc w sobie coś z ogrodu Eden. Krainy, będącej u początku świata.

Bohaterami prowadzonej przez narratora opowieści są konkretne i nieprzypadkowe osoby. Peter Handke z odmętów swojej pamięci i zasłyszanych w dzieciństwie historii przywołuje najbliższych członków rodziny od strony matki. Na błoniach pojawia się matka pisarza, ale również jej rodzice, bracia (Gregor „Jonatan”, Benjamin, Valentin), a także siostra Ursula „Snežena”. Austriacki autor w swoim tekście łączy dwa porządki: dokumentalny i symboliczny, i w ten sposób tworzy historiozoficzną opowieść o słoweńskiej odnodze swojej rodziny. Pozornie zawieszone w pustce, stepowe błonia okazują się być terytorium Karyntii, doliną Jauntal, w której Peter Handke spędził swoje wczesne dzieciństwo. Sztuka austriackiego autora zdaje się wyrażać jego tęsknotę za wyidealizowanym przez niego „krajem lat dziecinnych”, nad którym w XX wieku zawisła wojenna burza…

Narrator opowieści  – bezimienne „ja”  – wchodzi w dialog z przywołanymi i wyobrażonymi krewnymi. Autor uruchamia swoistą grę z pamięcią. Oddaje nieżyjącym głos, ale również projektuje na nich swoje myśli i wyobrażenia, tworząc w ten sposób potencjalne opowieści i scenariusze. Co za tym idzie, Handke łączy historyczne fakty, takie jak śmierć dwóch wujów na froncie podczas II Wojny Światowej, z czysto literackimi i wyobrażonymi okolicznościami i zdarzeniami, takimi jak choćby udział ciotki i trzeciego wuja w partyzanckich walkach karynckich Słoweńców. W ten sposób autor wpisuje rodzinną historię w szerszą perspektywę i opowiada przy jej pomocy nie tyle dzieje wyłącznie własnych krewnych, co całej grupy etnicznej.

 

Pułapka

Gatunek sztuki
Realizm magiczny
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły
sztuka dla teatru lalkowego, sztuka dla dzieci i dorosłych, przypowieść, współczesna bajka
Prapremiera polska
11 września 1983, Teatr Groteska, Kraków, reż. Wojciech Ziętarski

W środku lasu wpadają na siebie Kot i Pies. Odwieczni wrogowie zamiast rzucić się sobie do gardeł dzielą się pieśnią o swoich smutnych losach: Pies mimo wiernej służby przez całe życie został na starość wyrzucony przez swojego pana; Kot wprawdzie nie pracował tak pilnie, ale… prowadził się z godnością kotom właściwą, a której został pozbawiony przez pana podobnie jak Pies. Do chóru dołącza Świnia, która żyła sobie spokojnie nikomu nie wadząc, aż tu nagle przy Wielkanocy rzucono się na nią z morderczymi zamiarami - cudem uszła z życiem. Związane nieszczęściem zwierzęta ruszają w drogę, dodając sobie animuszu buntowniczą pieśnią, zapowiadającą rozliczenie oprawców.

Okazja ku temu rychło im się przydarzy: z tytułowej pułapki ratuje Niedźwiedzia Człowiek, którego jednak wygłodniały miś w „podzięce” planuje pożreć. Świadkami niegodziwości Niedźwiedzia przypadkiem zostali Pies, Kot i Świnia, którzy w odróżnieniu od nieludzkich zwyczajów ich ludzkich panów, o losie Człowieka zamierzają rozstrzygać w majestacie prawa. Zwierzęta bez zwłoki wchodzą w sądownicze role, brakuje tylko obrońcy, którym mimowolnie zostaje znaleziony w pobliżu niepozorny Zając. Leśny adwokat okazuje się jednak o wiele sprytniejszy niż mogło się wydawać – wytyka świadkom hipokryzję i błędy w rozumowaniu. Tymczasem pusty żołądek Niedźwiedzia daje o sobie znać coraz głośniej, co skłania go do zjedzenia Człowieka niezależnie od wyroku. Zając ratuje sytuację namawiając misia do rekonstrukcji nieszczęśliwego wypadku… przez co Niedźwiedź ponownie ląduje w pułapce.

Uratowany Człowiek oferuje zwierzętom dom i opiekę, pozostaje jeszcze tylko kwestia niesfornej ofiary w sidłach… Niedźwiedź daje słowo honoru, że nikogo nie skrzywdzi, a do tego weźmie się w końcu do uczciwej pracy. Dlatego znów zostaje uwolniony, a wszystko – jak to w bajce – kończy się dobrze.

Jeden z pierwszych utworów Słobodzianka – pisana z myślą o teatrze lalek bajka – to tak samo niezwykle zabawna komedia, co całkiem pouczająca opowieść o niesprawiedliwości, względności perspektywy i lekcja w rozwiązywaniu konfliktów. Na każdego z nas czekają przecież w życiu pułapki, dlatego należy pamiętać, że:

“Nie sztuka za wszelką cenę żyć,
Podartą, szarą duszą być,
Sztuka jest z każdej pułapki wyjść cało”.

 

Anna Frank i ja

Tytuł oryginalny
Anne Frank & Me
Tłumacz
Plisz-Góral, Bogusława
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn
Szczegóły obsady
+ dziewczynka
Prapremiera
Shalom Theatre Jewish Community Center of Nashville w reż. autorki, 29.04.1995 (nagrodzona jako najlepsza premiera teatralna stanu Tennessee tego sezonu)

Grupa nastolatków żyje przygotowaniami do tanecznego popisu w czasie szkolnych uroczystości oraz do klasówki z lektury Dziennika Anny Frank. Czternastoletnia Nicole Burns przeżywa pierwszą miłość, konflikty z młodszą siostrą i bunt światopoglądowy. Musi opowiedzieć się po którejś ze stron w konflikcie na temat Holocaustu, a to oznacza poparcie rodziców i części przyjaciół z jednej strony − lub nauczycieli i najbliższej przyjaciółki z drugiej. Dziewczyna mierzy się z zalewem fake newsów i rewizjonizmem Holocaustu; wiele osób z jej otoczenia neguje istnienie kogoś takiego, jak Anna Frank, a nawet samej Zagłady. Tymczasem zagubiona nastolatka marzy jedynie o nagrodzie w konkursie tanecznym i zdobyciu przystojnego Jacka. Jej sytuacja zmieni się w jednej chwili...

Co łączy Nicole Burns, współczesną amerykańską nastolatkę, z Nicole Bernhardt, młodą Żydówką w okupowanym Paryżu? Jak zmieni się życie Nicole Burns? W jakich okolicznościach spotka Annę Frank?

Jak określiła sama autorka, sztuka dla widowni w każdym wieku („multigenerational audiences“) nie stanowi propozycji stricte „familijnej“, czyli łatwej i przyjemnej rozrywki rodzinnej. Anna Frank i ja, poza przypomnieniem tragedii czasu Zagłady, zadaje pytania o sens cierpienia, poświęcenia, przyjaźni i wiary w obliczu spraw ostatecznych. To teatr, który traktuje młodego widza poważnie.

 

  • „Lekcja sztuki Anna Frank i ja jest jasna. Jej siła – porażająca.“ – Lawrence Van Gelder, The New York Times
  • Dzięki znakomitym recenzjom w radiach Voice Of America, Radio International i National Public Radio, zagrano w The Coterie znacznie więcej spektakli, niż zaplanowanych 58. Spektakl obejrzało ponad 10.000 studentów i uczniów.
  • W listopadzie 1996 roku sztuka Anne Frank & Me otwierała sezon w American Jewish Theatre w Nowym Jorku. Towarzyszyły spektaklowi entuzjastyczne recenzje w New York Times.

Krew na kocim gardle (Marylin Monroe kontra wampiry)

Tytuł oryginalny
Blut am Hals der Katze (Marilyn Monroe contre les vampires)
Tłumacz
Nowacka, Iwona
Gatunek sztuki
Dramat
Obsada kobiet
Obsada mężczyzn

Na Ziemię, celem zbadania „ludzkiej demokracji”, wysłana zostaje kosmitka Phoebe. Obiektem obserwacji staje się niewielka społeczność, na którą składają się szablonowe „typy” – Dziewczyna, Kochanek, Żołnierz, Rzeźnik, Nauczyciel, Policjant itp. Bohaterowie wchodzą ze sobą w rozmaite równoległe i krzyżowe relacje, podejmując próby komunikacji. Posługują się w tym celu wyświechtanymi, schematycznymi frazesami, jakby wypowiadali kwestie kiepskiego sitcomu. Na ich interakcje składa się ciąg użalań, narzekań, wzajemnych oskarżeń, upokorzeń. Urwane monologi i niespójne dialogi pełne są tęsknoty, samotności, frustracji, ale także brutalnie wyrażanej agresji. Bohaterowie zbliżają się do siebie, by natychmiast strachliwie oddalić, zadawszy sobie uprzednio ból. Jak w którejś Pinterowskiej „komedii zagrożeń”, pod strumieniem słów cały czas czai się katastrofa. Wszyscy bohaterowie odczuwają nieokreślony, nienazwany strach, a słowo „śmierć” pojawia się w tekście niemal dwadzieścia razy. Phoebe, której drugie imię nieprzypadkowo brzmi Zeitgeist, obserwuje Ziemian, stwierdzając już na początku, że zadanie ma trudne, bo choć poznała słowa, nie rozumie ziemiańskiego języka. Następujące po sobie próby międzyludzkiej komunikacji streszcza, niczym chór, wyimkami dialogów, obnażając ich sprzeczność, absurdalność, pustkę i okrucieństwo: 

"PHOEBE: WSZYSCY SIĘ KRZYWDZĄ. JESTEŚ PIĘKNA. OD TEGO ROBI MI SIĘ SMUTNO. BÓL PRZYCHODZI ZAWSZE. WSZYSTKO, CO PIĘKNE, SZYBKO SIĘ KOŃCZY […] POCAŁUJ MNIE. DOBRY JESTEŚ. NIE LUBIĘ SIĘ SKLEJAĆ Z DRUGIM CZŁOWIEKIEM. TO BRZMI OKRUTNIE. MUSZĘ SIĘ BRONIĆ. TAKIE SĄ PRAWA NATURY".

Potem Phoebe wtapia się w społeczność i komunikuje z nią, rzucając zasłyszane wcześniej frazy – bez związku, nie na temat, ale czy to ma jakiekolwiek znaczenie?
Tak diagnozuje ziemski świat wysłanniczka kosmosu. Sztuka sprzed lat uderza aktualnością. Czy katastrofa nadal JEDYNIE się czai?